Na początek coś o sobie
Cześć.
Jestem kobietą, matką, żoną, kociarą no i tkaczką.
Moja miłość do tkania zaczeła gdy moja śp. Ciocia Tereska opowiadała mi o swojej pracy na tkalni. Mogłam słuchać godzinami jej opowieści o ciężkim zawodzie tkacza. Ciocia pracowała na tkalni maszynowej jej ręce były zniszczone od przewiniętych kilometrów kolorowej przędzy, jej kręgosłup dawał sie we znaki ale jednak jej opowieści były pełne pasji i miłości tkackiej .
Wiele lat moja natura tkacza była uśpiona. Obudziła się razem z przyjściem.na świat moich córek. Siedząc godzinami w domu razem z pociechami odwiedziła mnie iskierka tkackiej przygody. Gdy pojawiło sie na mojej drodze krosno byłam przerażona, zielona ale pełna nadzieji i samo zaparcia. Mimo że krosno było nie pełne ponieważ na moje potrzeby miało za mało strun na dodatek 2 różne komplety powiedziałam sobie jak nie teraz to nigdy :) i wziełam się za robote. Kupiłam przędze i co dalej.... ??? Przecież nie mam snowadła- improwizowałam hahaha tak haha snowadło a dokładnie rame tkacką zrobiłam z ławeczki od krosna. A problem strun rozwiązałam dzieląc każdy komplet na dwie części ,przydzielając je opowiednio do nicielnic tak aby nie były wymieszane.... O dziwo zadziałało miałam problem z regulacją krosna w systemie contr balance, ale jako osobie początkującej wogóle mi to nie robiło różnicy - nie miałam porównania.
Udało się jakimś cudem osnułam krosno korzystając z niezastąpionej wiedzy Lucyny. Powstała tkanina moja pierwsza nieidealna, zielono granatowa tkanina . Grubaśny szalik który czasami zdobi moją szyje.
Może gdzieś znajde w komputerze to cudo a jak nie to jak nie będziecie się śmiali ze mnie to go kiedyś uwiecznie na zdjęciu i Wam pokaże.
W następnym wpisie opowiem troche o matematyce w tkactwie. Myślicie że jest potrzebna??
Oi tak. Śmieje się że tkanina to jedno wielkie działanie matematyczne w którym wynikiem jest właśnie nasz utkaniec. Zlepek 1100 niewiadomych ale to następnym razem.